Discussion:
Noga w gipsie a chodzenie do szkoły
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Oasy
2007-05-24 19:35:11 UTC
Permalink
Witam
Synek (12l) poważnie zwichnął nogę, na co chirurg zalecił założenie
gipsu. Po dwóch dniach postanowiliśmy posłać synka do szkoły o kulach, jak
to zwykle kiedy ma nogę w gipsie. Niestety pani wychowawczyni stwierdziła
tym razem, że dziecko z nogą w gipsie nie powinno chodzić do szkoły, gdyż
chodzenie po schodach oraz inne formy przemieszczania się z pomocą lub bez
współwięź.....tzn, sorki, stare wspomnienia ze szkoły, współtowarzyszy mogą
być niebezpieczne dla niego samego lub innych.
Mam w związku z tym pytanie, czy uzasadnienie to w przypadku szkoły
szczycącej się zdolnością do tworzenia i prowadzenia klas integracyjnych
jest rozsądne? I jak proponowalibyście pomóc ze strony rodziców szkole w
celu ułatwienia opieki nad uczniem w takim stanie, by w ogóle uczęszczanie
do szkoły stało się dla niego możliwe, może zaproponować przyjeżdżanie do
szkoły na przerwy by przeprowadzać go z klasy do klasy?

Pozdrawiam
Andrzej
Tatiana
2007-05-24 20:39:02 UTC
Permalink
Dnia Thu, 24 May 2007 21:35:11 +0200, Waćpanna lub waćpan Oasy, w
Post by Oasy
Synek (12l) poważnie zwichnął nogę, na co chirurg zalecił założenie
gipsu. Po dwóch dniach postanowiliśmy posłać synka do szkoły o kulach, jak
to zwykle kiedy ma nogę w gipsie. Niestety pani wychowawczyni stwierdziła
tym razem, że dziecko z nogą w gipsie nie powinno chodzić do szkoły, gdyż
chodzenie po schodach oraz inne formy przemieszczania się z pomocą lub bez
współwięź.....tzn, sorki, stare wspomnienia ze szkoły, współtowarzyszy mogą
być niebezpieczne dla niego samego lub innych.
Mam w związku z tym pytanie, czy uzasadnienie to w przypadku szkoły
szczycącej się zdolnością do tworzenia i prowadzenia klas integracyjnych
jest rozsądne? I jak proponowalibyście pomóc ze strony rodziców szkole w
celu ułatwienia opieki nad uczniem w takim stanie, by w ogóle uczęszczanie
do szkoły stało się dla niego możliwe, może zaproponować przyjeżdżanie do
szkoły na przerwy by przeprowadzać go z klasy do klasy?
Ja takiego uzasadnienia bym nie przyjęła, mnie nikt z nogą w gipsie nie
zabraniał chodzić do szkoły, tym bardziej, że też była to szkoła
integracyjna. Udostępniono mi kluczyk do windy, tak jak osobie
niepełnosprawnej i generalnie wszyscy służyli pomocą. Co nie zmienia faktu,
że spędziłam 5tyg w domu na zwolnieniu, bo nie dawałam rady.

A jakie propozycje? Jeśli klasy integracyjne, to może też jest winda, którą
mógłby jeździć z piętra na piętro? Albo podjazdy, którymi mógłby chodzić
zamiast po schodach. A na samych przerwach to zwrócić synowi uwagę, żęby
nie pożyczał kul do zabawy, jak to dzieci mają w zwyczaju oraz był bardzo
ostrożny. Można też poprosić aby nauczyciel kończący daną lekcję
odprowadzał syna pod drzwi kolejnej klasy.
--
Pozdrawiam, Ti`Ana
"Nie przejmuj się maleńka, poniosą Cię... na rękach!
W objęciach ich możesz czuć się wielka, wielka..."
pamana
2007-05-24 20:41:31 UTC
Permalink
Post by Oasy
Synek (12l) poważnie zwichnął nogę, na co chirurg zalecił założenie
gipsu. Po dwóch dniach postanowiliśmy posłać synka do szkoły o kulach, jak
to zwykle kiedy ma nogę w gipsie. Niestety pani wychowawczyni stwierdziła
tym razem, że dziecko z nogą w gipsie nie powinno chodzić do szkoły, gdyż
chodzenie po schodach oraz inne formy przemieszczania się z pomocą lub bez
współwięź.....tzn, sorki, stare wspomnienia ze szkoły, współtowarzyszy mogą
być niebezpieczne dla niego samego lub innych.
Mam w związku z tym pytanie, czy uzasadnienie to w przypadku szkoły
szczycącej się zdolnością do tworzenia i prowadzenia klas integracyjnych
jest rozsądne? I jak proponowalibyście pomóc ze strony rodziców szkole w
celu ułatwienia opieki nad uczniem w takim stanie, by w ogóle uczęszczanie
do szkoły stało się dla niego możliwe, może zaproponować przyjeżdżanie do
szkoły na przerwy by przeprowadzać go z klasy do klasy?
co za bzdury ,pani wychowawczyni sama powinna brac go na plecy i przenosic.
chlopak ma sobie narobic zaleglosci i nudzic sie w domu bo pani
wychowawczyni nie ma ochoty sie nim zajac lub zorganizowac pomocy ??

nie przypominam sobie aby ktokolwiek z moch kolegow rezygnowalo ze
szkoly bo mialo noge w gipsie ,ba zdarzalo sie ze osoba jezdzila w wozku
i wtedy szkola przeniosla nam wszytskie zajecia na parter zeby nie bylo
problemow z wnoszeniem wozka.

koledzy z klasy zawsze byli chetni do pomocy,noszenia plecaka i pomoc w
kustykaniu .

jak dla mnie to zaden argument a pojscie na latwizne ,szczegolnie jesli
lekarz nie zalecil lezenia plackiem.
p.
z³o¶liwa
2007-05-25 08:03:55 UTC
Permalink
Użytkownik "pamana" <***@adresu.pl> napisał
|
| koledzy z klasy zawsze byli chetni do pomocy,noszenia plecaka i pomoc w
| kustykaniu .
|
moi koledzy zaś urządzali sobie wyścigi o kulach na korytarzu ;)

| jak dla mnie to zaden argument a pojscie na latwizne ,szczegolnie jesli
| lekarz nie zalecil lezenia plackiem.
|
nie wiem jak jest ze złamaną nogą - ale ze zwichniętą miałam bezwzględny
zakaz chodzenie przez min tydzień czasu.
--
Kasia + Weronika ( 6-latka )
gg 181718
http://www.weronika.ckj.edu.pl
P***@o2.pl
2007-05-25 05:49:19 UTC
Permalink
Post by Oasy
Witam
Synek (12l) poważnie zwichnął nogę, na co chirurg zalecił założenie
gipsu. Po dwóch dniach postanowiliśmy posłać synka do szkoły o kulach, jak
to zwykle kiedy ma nogę w gipsie. Niestety pani wychowawczyni stwierdziła
tym razem, że dziecko z nogą w gipsie nie powinno chodzić do szkoły, gdyż
chodzenie po schodach oraz inne formy przemieszczania się z pomocą lub bez
współwięź.....tzn, sorki, stare wspomnienia ze szkoły, współtowarzyszy mogą
być niebezpieczne dla niego samego lub innych.
Dziwne. Syn sąsiadki niedawno miał nogę w gipsie i chodził normalnie do
szkoły - sam go podwoziłem.
--
P. Jankisz
trochę o rowerach:
http://www.widzew.net/~bladteth/pj.html /zdechło/
http://coogee.republika.pl/pj/pj.html
Joanna Duszczyñska
2007-05-25 14:06:04 UTC
Permalink
Post by P***@o2.pl
Dziwne. Syn sąsiadki niedawno miał nogę w gipsie i chodził normalnie do
szkoły - sam go podwoziłem.
A jak ma nie chodzić to przysługuje nauczanie indywidualne w domu... Do
załatwienia w ciągu tygodnia jeśli oczywiście faktycznie ma do szkoły nie
chodzić.
--
Pozdrawiam
Joanna
http://www.jduszczynska.republika.pl/
Oasy
2007-05-25 15:32:04 UTC
Permalink
Post by Joanna Duszczyñska
Post by P***@o2.pl
Dziwne. Syn sąsiadki niedawno miał nogę w gipsie i chodził normalnie do
szkoły - sam go podwoziłem.
A jak ma nie chodzić to przysługuje nauczanie indywidualne w domu... Do
załatwienia w ciągu tygodnia jeśli oczywiście faktycznie ma do szkoły nie
chodzić.
A można wiedzieć na jakiej podstawie to przysługuje?

Pozdrawiam
Andrzej
Joanna Duszczyñska
2007-05-25 20:57:11 UTC
Permalink
Post by Oasy
Post by Joanna Duszczyñska
Post by P***@o2.pl
Dziwne. Syn sąsiadki niedawno miał nogę w gipsie i chodził normalnie do
szkoły - sam go podwoziłem.
A jak ma nie chodzić to przysługuje nauczanie indywidualne w domu... Do
załatwienia w ciągu tygodnia jeśli oczywiście faktycznie ma do szkoły nie
chodzić.
A można wiedzieć na jakiej podstawie to przysługuje?
Rozporządzenia ministra edukacji narodowej... Nie chce mi się szukać
numeru...
A trzeba zdobyć decyzję o przyznaniu takiego nauczania. Instrukcję jak to
zrobić powinien dać pedagog szkolny.
Ale Twojego syna to nie koniecznie musi dotyczyć skoro nie jest uziemiony w
łóżku.
--
Pozdrawiam
Joanna
http://www.jduszczynska.republika.pl/
Oasy
2007-05-26 11:52:51 UTC
Permalink
Post by Joanna Duszczyñska
Rozporządzenia ministra edukacji narodowej... Nie chce mi się szukać
numeru...
A może chciaż z grubsza gdzie tego numeru powinienem szukać?
Post by Joanna Duszczyñska
A trzeba zdobyć decyzję o przyznaniu takiego nauczania. Instrukcję jak to
zrobić powinien dać pedagog szkolny.
Ale Twojego syna to nie koniecznie musi dotyczyć skoro nie jest uziemiony
w łóżku.
No właśnie, spokojnie mógłby chodzić do szkoły, tylko pani dyrektor się nie
zgadza. Dziwny przypadek, przykuty do łóżka nie jest, więc nauczanie w domu
się niby nie należy, a do szkoły chodzić nie może, bo pani dyrektor to nie
odpowiada. Wygląda mi to na pozbawianie prawa do edukacji. A może kuratorium
mogłoby pomóc pani dyrektor ten problem rozwiązać?

Pozdrawiam
Andrzej
miranka
2007-05-26 12:07:55 UTC
Permalink
Post by Oasy
A może kuratorium
mogłoby pomóc pani dyrektor ten problem rozwiązać?
Ja bym wzięła pisemko od lekarza, że nie widzi przeciwwskazań i z tym poszła
do dyrekcji (bo jak rozumiem na razie wypowiedziała się tylko
wychowawczyni). Poszłabym nie z prośbą, tylko żeby dyrekcję zawiadomić, że
wbrew temu, co mówi wychowawczyni, dziecko BĘDZIE do szkoły chodziło.
Kropka.
Jeśli to nic nie da, to zażądajcie od dyrekcji na piśmie uzasadnienia,
dlaczego dziecko nie może chodzić do szkoły i z tym do kuratorium.
A w międzyczasie rzeczywiście poszukajcie tego przepisu o nauczaniu domowym.
Anka
Oasy
2007-05-26 12:30:37 UTC
Permalink
Post by miranka
Ja bym wzięła pisemko od lekarza, że nie widzi przeciwwskazań i z tym poszła
do dyrekcji (bo jak rozumiem na razie wypowiedziała się tylko
wychowawczyni). Poszłabym nie z prośbą, tylko żeby dyrekcję zawiadomić, że
wbrew temu, co mówi wychowawczyni, dziecko BĘDZIE do szkoły chodziło.
Kropka.
Jeśli to nic nie da, to zażądajcie od dyrekcji na piśmie uzasadnienia,
dlaczego dziecko nie może chodzić do szkoły i z tym do kuratorium.
A w międzyczasie rzeczywiście poszukajcie tego przepisu o nauczaniu domowym.
Źle to na początku ująłem, wychowawczyni przekazała tylko informację od
dyrektorki, generalnie wychodzi na to że wszyscy się dziwią tej decyzji i
nikt za bardzo nie chce się pod nią podpisać. Jak żona zawiozła syna na test
z matematyki to usłyszała tylko komentarz że dobrze że nie ma dyrektorki, bo
znów byłaby afera :)
Inna sprawa że w sumie nie za bardzo jest się o co bić teraz, zależy nam
tylko na lekcjach gdzie poprawia się oceny, np wspomniany wcześniej test.

Pozdrawiam
Andrzej
Tatiana
2007-05-26 12:57:53 UTC
Permalink
Dnia Sat, 26 May 2007 14:30:37 +0200, Waćpanna lub waćpan Oasy, w
Post by Oasy
Inna sprawa że w sumie nie za bardzo jest się o co bić teraz, zależy nam
tylko na lekcjach gdzie poprawia się oceny, np wspomniany wcześniej test.
Tak uczciwie, to lekko mnie bawi to podejście.. Lekcje do poprawiania ocen?
Nie prościej było synowi pracować cały rok?
--
Pozdrawiam, Ti`Ana
"Nie przejmuj się maleńka, poniosą Cię... na rękach!
W objęciach ich możesz czuć się wielka, wielka..."
Oasy
2007-05-26 13:58:26 UTC
Permalink
Post by Tatiana
Tak uczciwie, to lekko mnie bawi to podejście.. Lekcje do poprawiania ocen?
Masz poniekąd rację. Musisz jednak przyznać że zorganizowanie w chwili
obecnej systematycznej pracy przez cały, niemal już miniony rok szkolny jest
dość trudnym zadaniem, więc jak by nie patrzeć wychodzi na to że jednak
łatwiej poprawić na tych kilku lekcjach na których nauczyciele dają taką
możliwość. Druga sprawa to nawet przy systematycznej pracy można krótko
przed końcem wyciągnąć wnioski z błędów w edukacji podczas roku szkolnego i
co nieco porawić swoje oceny. Z resztą jak pamiętam zawsze takie coś
funkcjonowało i nikogo bardzo nie zaskakiwało.
Post by Tatiana
Nie prościej było synowi pracować cały rok?
Z jednej strony nie odważyłbym się odmówić Ci racji. Z drugiej jednak nie
chodzi tylko o to czy pracował czy nie, i jakie będzie miał oceny, ale też o
to by starał się wykorzystać każdą szansę by mieć lepsze, a ja skoro nie
potrafiłem go upilnować przez cały rok, to chociaż chcę nie pozwolić by
zmarnował z nie swojej winy ostatnie szanse które inni mają.

Pozdrawiam
Andrzej
miranka
2007-05-26 15:37:29 UTC
Permalink
Post by Tatiana
Dnia Sat, 26 May 2007 14:30:37 +0200, Waćpanna lub waćpan Oasy, w
Tak uczciwie, to lekko mnie bawi to podejście.. Lekcje do poprawiania ocen?
Nie prościej było synowi pracować cały rok?
Nie przesadzaj. Niektórzy "poprawiają" oceny np. z 4 na 5, albo nawet z 5 na
6:)))
Średnia dzieciakowi wychodzi na krawędzi, więc nauczyciel proponuje
wykonanie jakieś dodatkowej pracy - prezentacji, referatu. JEŚLI uczeń chce,
bo nie musi chcieć. To wszystko po to, żeby "za darmo" nie stawiać wyższych
ocen niż te, które wychodzą z prostego wyliczenia średnej z całego semestru.
Ja to akurat w pełni popieram.
Poprawianie słabszych ocen też popieram. W ciągu roku łatwo jest nałapać pał
za głupoty - brak zeszytu, brak pracy domowej, brak książki albo cyrkla. A z
tych pał później "dziwna" średnia wychodzi. Jeśli młodzieńcowi uda się
ocknąć PRZED końcem roku i jeśli chce skorzystać z szansy, to niech poprawia
ocenę. Lepiej późno niż wcale.
Anka (mama czwórkowo-piątkowego gimnazjalisty)
Tatiana
2007-05-26 15:56:51 UTC
Permalink
Dnia Sat, 26 May 2007 17:37:29 +0200, Waćpanna lub waćpan miranka, w
wiadomości <news:f39k7q$g9p$***@inews.gazeta.pl> zawarł, co następuje:
t, 26 May 2007 14:30:37 +0200, Waćpanna lub waćpan Oasy, w
Post by miranka
Post by Tatiana
Tak uczciwie, to lekko mnie bawi to podejście.. Lekcje do poprawiania ocen?
Nie prościej było synowi pracować cały rok?
Średnia dzieciakowi wychodzi na krawędzi, więc nauczyciel proponuje
wykonanie jakieś dodatkowej pracy - prezentacji, referatu. JEŚLI uczeń chce,
bo nie musi chcieć. To wszystko po to, żeby "za darmo" nie stawiać wyższych
ocen niż te, które wychodzą z prostego wyliczenia średnej z całego semestru.
Ja to akurat w pełni popieram.
Praca dodatkowa owszem, popieram.
Post by miranka
Poprawianie słabszych ocen też popieram. W ciągu roku łatwo jest nałapać pał
za głupoty - brak zeszytu, brak pracy domowej, brak książki albo cyrkla. A z
tych pał później "dziwna" średnia wychodzi. Jeśli młodzieńcowi uda się
ocknąć PRZED końcem roku i jeśli chce skorzystać z szansy, to niech poprawia
ocenę. Lepiej późno niż wcale.
Z tymi słabszymi ocenami to ja mniej rozumiem, u nas na praktykach było np.
podejście, że uczęń ma prawo poprawić ocenę w ciągu 2 tygodni od napisania
sprawdzianu (przez niego, więc jeśli był chory i pisał po terminie, to od
dnia napisania liczą się dwa tygodnie) i wg mnie jest to lepsze niż masowe
dopytywanie, poprawianie rzeczy ze stycznia w czerwcu. Może to uczyć
podejścia "w czerwcu i tak będę miał drugą szansę".
--
Pozdrawiam, Ti`Ana
"Nie przejmuj się maleńka, poniosą Cię... na rękach!
W objęciach ich możesz czuć się wielka, wielka..."
miranka
2007-05-26 17:24:25 UTC
Permalink
Post by Tatiana
Z tymi słabszymi ocenami to ja mniej rozumiem, u nas na praktykach było np.
podejście, że uczęń ma prawo poprawić ocenę w ciągu 2 tygodni od napisania
sprawdzianu (przez niego, więc jeśli był chory i pisał po terminie, to od
dnia napisania liczą się dwa tygodnie) i wg mnie jest to lepsze niż masowe
dopytywanie, poprawianie rzeczy ze stycznia w czerwcu. Może to uczyć
podejścia "w czerwcu i tak będę miał drugą szansę".
To chyba właśnie tak jest. Z tego, co mi syn mówi, poprawiają na bieżąco
(właśnie te 2 tygodnie po), w czerwcu są poprawki z ostatnich sprawdzianów,
i dla nielicznych poprawki z całości - tam, gdzie mimo poprawiania na
bieżąco, nadal grozi dzieciakowi pała na koniec.

Anka
Hermiona
2007-05-28 14:54:27 UTC
Permalink
Post by Tatiana
Tak uczciwie, to lekko mnie bawi to podejście.. Lekcje do poprawiania ocen?
Nie prościej było synowi pracować cały rok?
--
Wiesz, mozna i przez caly rok pracowac, a na koniec wychodzi np. tak nie
calkiem pewne 5.
I jest jeszcze sprawdzian. Jak sie go napisze na 5, a moze na 6 (niektorzy
nauczyciele na niektorych sprawdzianach dokladaja jakies szczegolnie trudne
zadanie na 6), to bedzie 5, a jak nie bedzie tego sprawdzianu pisac, to co
prawda na drugi rok nie zostanie, ale na koniec roku dostanie 4.
Ba, moze sie okazac wtedy, ze zabraknie sredniej do "paska". I tu dziecko
czuje sie wtedy pokrzywdzone - pracowalo caly rok, a zlamana noga nie
pozwolila zakonczyc go tak ja mialo szanse....


Pozdrawiam
Kasia
Tatiana
2007-05-28 16:20:24 UTC
Permalink
Dnia Mon, 28 May 2007 16:54:27 +0200, Waćpanna lub waćpan Hermiona, w
Post by Hermiona
Ba, moze sie okazac wtedy, ze zabraknie sredniej do "paska". I tu dziecko
czuje sie wtedy pokrzywdzone - pracowalo caly rok, a zlamana noga nie
pozwolila zakonczyc go tak ja mialo szanse....
Moje rozbawienie nie wiązało się ze złamaną nogą ale z instytucją "lekcji
do poprawiania ocen" w czerwcu.
--
Pozdrawiam, Ti`Ana
"Nie przejmuj się maleńka, poniosą Cię... na rękach!
W objęciach ich możesz czuć się wielka, wielka..."
Harun al Rashid
2007-05-26 13:13:34 UTC
Permalink
Użytkownik "Oasy"
Post by Oasy
Źle to na początku ująłem, wychowawczyni przekazała tylko informację od
dyrektorki, generalnie wychodzi na to że wszyscy się dziwią tej decyzji i
nikt za bardzo nie chce się pod nią podpisać. Jak żona zawiozła syna na
test z matematyki to usłyszała tylko komentarz że dobrze że nie ma
dyrektorki, bo znów byłaby afera :)
A, dyrektorka miesza? I nie chce się podpiasć... dziwne by było, gdyby
chciała, to sznurek na szyję jest.

Napisz taki tekst:
Dyrektor SP nr. ...

W związku z odesłaniem dziecka do domu w dniu... (dniach), proszę o
wyjaśnienie czy mój syn, (imię nazwisko), został:
a) skreślony z listy uczniów
b) zawieszony w prawach ucznia
c) inne
oraz z jakiego powodu nastąpiło powyższe.

Z poważaniem,

Puść to przez książkę (zostaje ślad w papierach a zgodnie z KPA wymaga
odpowiedzi na piśmie) i spokojnie poczekaj na odpowiedź.
Brak pp do podobnych decyzji, więc albo usłyszysz 'to nieporozumienie' albo
idziesz zrobić dym w KO.

EwaSzy
Harun al Rashid
2007-05-26 12:36:37 UTC
Permalink
Użytkownik "miranka"
Post by miranka
Ja bym wzięła pisemko od lekarza, że nie widzi przeciwwskazań i z tym poszła
do dyrekcji (bo jak rozumiem na razie wypowiedziała się tylko
wychowawczyni). Poszłabym nie z prośbą, tylko żeby dyrekcję zawiadomić, że
wbrew temu, co mówi wychowawczyni, dziecko BĘDZIE do szkoły chodziło.
Kropka.
Jeśli to nic nie da, to zażądajcie od dyrekcji na piśmie uzasadnienia,
dlaczego dziecko nie może chodzić do szkoły i z tym do kuratorium.
A w międzyczasie rzeczywiście poszukajcie tego przepisu o nauczaniu domowym.
Pozwolę sobie wszystkie te kroki: latanie po lekarzach, powiadamianie
dyrekcji, etc. uznać za zbędne.
Podstawowa zasada w oświacie - dziecko musi chodzić do szkoły i, poza
szczególnymi przypadkami typu choroba zakaźna zagrażająca zdrowiu innych
uczniów, nie ma potrzeby udowadniać, że jest zdolne do udziału w zajęciach.
Przeciwnie, to nieobecność w szkole wymaga solidnego uzasadnienia :).
Zwyczajnie posłać chłopaka do szkoły, a jeżeli wychowawczyni zacznie
marudzić, zapytać dyrekcję dlaczego utrudnia się dziecku dostęp do
obowiązkowej oświaty. Na tym sprawa prawdopodobnie się zakończy.

Co do nauczania domowego - podstawą jest odpowiednie orzeczenie lekarskie o
potrzebie kształcenia poza szkołą. IMO bez sensu, jeżeli chłopiec sobie
radzi, NI nie dorównuje normalnym zajęciom, o wiele mniej godzin, gros pracy
przerzucone na ucznia.

EwaSzy
Szerr
2007-05-26 14:07:39 UTC
Permalink
Dnia Sat, 26 May 2007 14:36:37 +0200, Harun al Rashid w wiadomości
<news:***@news.home.net.pl> napisał(a):

Dobrze napisane. Dyrektorka do naprostowania w try miga.
--
Sz.
miranka
2007-05-26 15:41:56 UTC
Permalink
Post by Harun al Rashid
Pozwolę sobie wszystkie te kroki: latanie po lekarzach, powiadamianie
dyrekcji, etc. uznać za zbędne.
Podstawowa zasada w oświacie - dziecko musi chodzić do szkoły i, poza
szczególnymi przypadkami typu choroba zakaźna zagrażająca zdrowiu innych
uczniów, nie ma potrzeby udowadniać, że jest zdolne do udziału w zajęciach.
Przeciwnie, to nieobecność w szkole wymaga solidnego uzasadnienia :).
Racja. Wycofuję to, co napisałam:)))
Anka
Oasy
2007-05-26 20:38:57 UTC
Permalink
Post by Harun al Rashid
Post by Harun al Rashid
Pozwolę sobie wszystkie te kroki: latanie po lekarzach, powiadamianie
dyrekcji, etc. uznać za zbędne.
Podstawowa zasada w oświacie - dziecko musi chodzić do szkoły i, poza
szczególnymi przypadkami typu choroba zakaźna zagrażająca zdrowiu innych
uczniów, nie ma potrzeby udowadniać, że jest zdolne do udziału w
zajęciach.
Post by Harun al Rashid
Przeciwnie, to nieobecność w szkole wymaga solidnego uzasadnienia :).
Racja. Wycofuję to, co napisałam:)))
Anka
Też popieram, niemniej jednak zostaje jeszcze jeden problem, otóż nie uda
mi się wysłać syna do szkoły w której pani dyrektor go nie chce. Najpierw
musze przekonać dyrektorkę że syn ma jak najbardziej prawo chodzić do
szkoły, a potem mogę się z nim tam wybrać.
Bardzo dziękuję wszystkim za to, że poniekąd upewniliście mnie w swoim
przekonaniu, ale i za to że naświetliliście kilka znaczących szczegółów o
których nie miałem pojęcia.
Inna sprawa że w sumie żadnych innych poważnych zarzutów do szkoły nie
mam, a ta niezbyt chyba rozsądna decyzja pani dyrektor wynika z jakiś
wcześniejszych kłopotów z którymś z dzieci z nogą w gipsie i pewnie z
przepracowania pod koniec roku, które to powoduje że łatwiej w taki sposób
pozbyć się problemu, niż przez odpowiednią edukację uzmysławiającą uczniom
jak bezpiecznie przebywać w szkole w stanie niepełnosprawnym, jak pomóc
takim dzieciom, oraz jakich zabaw z kulami i noszeniem pacjenta unikać.
Wszystko to , jeszcze raz przypominam, dotyczy szkoły z klasami
integracyjnymi, a syn właśnie do takiej klasy uczęszcza, tylko że zwykle
jako pełnosprawny uczeń :)

Pozdrawiam
Andrzej
Harun al Rashid
2007-05-26 21:17:02 UTC
Permalink
Użytkownik "Oasy"
Post by Oasy
Też popieram, niemniej jednak zostaje jeszcze jeden problem, otóż nie uda
mi się wysłać syna do szkoły w której pani dyrektor go nie chce. Najpierw
musze przekonać dyrektorkę że syn ma jak najbardziej prawo chodzić do
szkoły, a potem mogę się z nim tam wybrać.
Nie. Nie musisz.
Chyba się zbyt łagodnie wyraziłam, więc ujmę to nieco inaczej.

CAŁY system oświaty, ustawy, ministerialne rozporządzenia i statuty szkół
mają jedno podstawowe źródło. Jest nim konstytucyjne prawo_i_obowiązek
Twojego syna do pobierania nauki. Dyrektorka swoją decyzją gwałci to prawo -
a jest właśnie tą osobą, która personalnie odpowiada za zapewnienie Twojemu
dziecku możliwości realizacji obowiązku szkolnego. Ty niczego nie musisz
udowadniać i do niczego jej przekonywać. To_ona, jeżeli widzi sensowne
powody, by Twój syn nie chodził do szkoły w gipsie (choć żaden dostatecznie
poważny nie przychodzi mi do głowy), ma za zadanie przekonać Ciebie do
uzyskania orzeczenia o NI, lub do zatrzymania chłopca w domu.

Nie jesteś petentem, który staje przed urzędnikiem mającym prawo dopuścić
lub nie dziecko do szkoły, więc nie tłumacz, nie proś i nie przekonuj.

EwaSzy
Michal Jankowski
2007-05-28 07:56:14 UTC
Permalink
Post by Oasy
Też popieram, niemniej jednak zostaje jeszcze jeden problem, otóż nie uda
mi się wysłać syna do szkoły w której pani dyrektor go nie chce. Najpierw
Ależ jest dokładnie odwrotnie - to dyrekcja nie ma żadnego legalnego
sposobu na niewpuszczenie do szkoły dziecka, którego by nie chciała.

Wystarczy poczytać artykuły o dzieciach (albo młodzieży) sprawiających
olbrzymie kłopoty szkole i rozbijających tok nauczania całych klas.
Zawsze na koniec pada argument, że jeśli rodzice nie zgadzają się na
zabranie takiego dziecka do innej szkoły (specjalnej, integracyjnej,
etc), to dyrekcja nie może NIC zrobić i dziecko do tej szkoły chodzić
będzie.

Oczywiście, zawsze pozostają pozaprawne szykany, i łatwiej jest
zastraszyć matkę grzecznego dziecka ze złamaną nogą niż ojca rodziny
patologicznej.

MJ
Adam Moczulski
2007-05-28 14:47:31 UTC
Permalink
Post by Michal Jankowski
Oczywiście, zawsze pozostają pozaprawne szykany, i łatwiej jest
zastraszyć matkę grzecznego dziecka ze złamaną nogą niż ojca rodziny
patologicznej.
Z czego prosty wniosek że dziś wieczorem Oasy musi wchłonąć co najmniej
pół litra aby jutro wyglądać patologicznie podczas rozmowy dyrektorką.
--
Pozdrawiam
Adam
Tatiana
2007-05-26 12:08:30 UTC
Permalink
Dnia Sat, 26 May 2007 13:52:51 +0200, Waćpanna lub waćpan Oasy, w
Post by Oasy
No właśnie, spokojnie mógłby chodzić do szkoły, tylko pani dyrektor się nie
zgadza. Dziwny przypadek, przykuty do łóżka nie jest, więc nauczanie w domu
się niby nie należy, a do szkoły chodzić nie może, bo pani dyrektor to nie
odpowiada. Wygląda mi to na pozbawianie prawa do edukacji. A może kuratorium
mogłoby pomóc pani dyrektor ten problem rozwiązać?
http://eduseek.interklasa.pl/artykuly/artykul/ida/1385/idc/166/
--
Pozdrawiam, Ti`Ana
"Nie przejmuj się maleńka, poniosą Cię... na rękach!
W objęciach ich możesz czuć się wielka, wielka..."
Oasy
2007-05-26 12:33:05 UTC
Permalink
Post by Tatiana
Dnia Sat, 26 May 2007 13:52:51 +0200, Waćpanna lub waćpan Oasy, w
Post by Oasy
No właśnie, spokojnie mógłby chodzić do szkoły, tylko pani dyrektor się nie
zgadza. Dziwny przypadek, przykuty do łóżka nie jest, więc nauczanie w domu
się niby nie należy, a do szkoły chodzić nie może, bo pani dyrektor to nie
odpowiada. Wygląda mi to na pozbawianie prawa do edukacji. A może kuratorium
mogłoby pomóc pani dyrektor ten problem rozwiązać?
http://eduseek.interklasa.pl/artykuly/artykul/ida/1385/idc/166/
Dzięki, to będzie z pewnością najlepsze lekarstwo dla dyrektorki.

Pozdrawiam
Andrzej
Oasy
2007-05-29 10:15:44 UTC
Permalink
Byłem w szkole u Pani Dyrektor. Po rozmowie z nią ustaliliśmy że
wychowawczyni zrobi listę lekcji na które syn może przyjść, przy założeniu
że wprowadzi go do klasy, jak i wyprowadzi jeden z rodziców. W przypadku
kiedy dwie sąsiadujące lekcje będą jedna po drugiej, wtedy Pani
Wychowawczyni zajmie się przeprowadzeniem syna (jeśli go dogoni :))
Wiązanie przeze mnie sprawy szkoły integracyjnej z zaistniałą sytuacją
jest zupełnie bezzasadne, bo integracyjność dotyczy zupełnie czegoś innego,
a szkoła i tak nie przyjmuje uczniów z dysfunkcjami ruchowymi ze względu na
brak możliwości.
W kuratorium dowiedziałem się że dyrektor szkoły nie może zabronić
przychodzić dziecku do szkoły, może jedynie poprosić rodziców by go nie
przyprowadzali, poza tym miła Pani Wizytator wykazała się pełnym
zrozumieniem dla, nazwijmy to, prośby, również miłej, acz bardzo
zdecydowanej w swych przekonaniach o bezpieczeństwie uczniów i swych
realnych możliwościach ich zapewnienia, Pani Dyrektor.
W sumie wychodzi na to że pozostaje mi być wdzięcznym, że udało nam się
osiągnąć kompromis pomiędzy możliwościami edukacji, a bezpieczeństwem
uczniów ze szczególnym uwzględnieniem mego syna.
Zostaje jeszcze sprawa nauczania indywidualnego, które bez większych
problemów udałoby się załatwić, jednak w obecnej sytuacji nie widzę
potrzeby.
Dziękuję za udział w wątku.

Pozdrawiam
Andrzej
Oasy
2007-06-04 17:42:20 UTC
Permalink
Jeszcze raz z ostatnimi informacjami z kuratorium. Poniżej treść pisma jakie
w tej sprawie dostałem z tegoż urzędu:

< ..
Odpowiadając na pismo z dnia 24.05.07 r. informuję, że
zwichnięcie nogi nie może być przeszkodą w realizacji obowiązku szkolnego
jeśli lekarz nie stwierdził przeciwskazań do uczęszczania do szkoły i nie
zalecił innej formy kształcenia syna np. nauczanie indywidualne.

Prawo oświatowe, w tym zapisy art. 1 ustawy z dnia 7 września 1991 r.

o systemie oświaty (Dz.U. z 2004 r. Nr 256, poz. 2572 z późniejszymi
zmianami) wskazują obowiązki szkoły w stosunku do każdego ucznia i zadnia
jakie realizuje system oświaty.

Ponieważ w piśmie nie zawarł Pan danych na temat szkoły, do
której uczęszcza syn, Kuratorium Oświaty w Katowicach, nie może podjąć
żadnych działań, proszę więc zwrócić się bezpośrednio do dyrektora szkoły z
prośbą o interwencję.

.. >



Pozdrawiam

Andrzej

Loading...